Nick Cave: O'Malley's Bar

Tłumaczenie piosenki

Tłumaczenie piosenki

Nick Cave: O'Malley's Bar

Jestem smukły i jestem szczupły
Przy wzroście godnym pozazdroszczenia
Uchodziłem za wcale przystojnego
Dla danych wartości kąta i oświetlenia

(Jestem szczupły i smukły
Pozazdrościć mi wysokiej postawy
Uchodziłem nawet za wcale przystojnego
Gdy kąt i światło były mi łaskawe)

(Jestem wysmukły i szczupły
A i wzrostu mi pozazdrościć
Cieszyłem się opinią wcale przystojnego
Dla pewnych kąta i światła wartości)


Więc mówiąc "mam gardło wyschłe na wiór"
Wszedłem do O'Malleya kantyny
O'Malley uśmiechnął się blado
Nie pierwszyś i nie jedyny

Więc wszedłem do O'Malleya
Rzekłem "mam gardło na wiór wysuszone"
O'Malley uśmiechnął się blado
Nie jesteś odosobniony


Odpukałem w bar i skinąłem
Na butelkę co się na półce mizdrzyła
A gdy O'Malley szykował mi drinka
Odetchnąłem głęboko i przeżegnałem się znakiem krzyża
Moja ręka uznała, że czas jest naj :)
I na chwilę zniknęła w otchłani
By wkrótce powrócić płonąc
Niezłomnym przekonaniem
Piorun z mej pięści stalowej dobyty
Rozkołysał szkło w barze, niczym dzwon
I zabójczo przystojnym się stałem promieniejąc wystrzałem
To było TO światło, TEN kąt

Łaaaa!!!!

"Sąsiedzi"!, załkałem, "Druhowie"!, wrzasnąłem
I grzmotnąłem pięścią w bar
"Urazy do was nie żywię nijakiej"
A kutas na maxa mi stał
I na bar spuściłem mojej pięści bombę
"Urazy do was nie żywię niejakiej"
A kutas wybijał mi plomby

"Jam jest ten, w którego przyjście nie wierzy żaden Bóg
Lecz ludzkie plemię prosi
Napiętnowanym parzącym tchnieniem (powder-burns?) tysiąca wystrzałów
Stygmatem krwi i ciemności

Cóż, znacie te flądry co szlifują oceanu bruki
I mają obrzmiałe wary
To właśnie dokładnie mam przed oczyma
Gdy widzę O'Malleya starą
I wtłoczyłem pod podbródek lufę
Jej twarz perfidna, nieokrzesana, czerstwa
Do zlewu jej garnek posłałem
Gdzie brudnych naczyń sterta


A jej Siobhan córeczka
Leje piwo od zmierzchu do rana
W populacji miasteczka ciut od czapy dzieweczka
Ale w końcu to najlepsza w mieście piana


I runąłem nań w mym splendorze
Gdy tak siedziała żal kołysząc w swych drżeniach
Jak ta Madonna malowana na kościelnym fresku
W bananowym liściu i we krwi walenia


Skruszało jej gardziołko pod mej pięści pieszczotą
Zawirowałem w twiście heroicznym obrotem
Wchodząc w tempo bezbłędnie gdy dźwigał się z krzesła
Na spotkanie z mym okiem i kulką Caffey matkojebca

Łaaaaa!!!


Nie mam ja wolnej woli,w zbrodnicze uderzyłem tony
Wydzierając z pani Richard Holmes wrzaski miłe dla ucha
Śpiewałem, śmiałem się, wyłem, szlochałem jak szczeniak napalony
Szkoda że nie mogliście posłuchać

Przestrzeliłem na wylot dziurę w pani Richardsowej Holmes
A jej mąż wstał nieroztropnie
Tyś Wujek Samo Zło, zakrzyknął
Więc przerwałem, by nie rozsądzał pochopnie


Każda wina wolnym wyborem stoi
Jąłem perorować
Tedy nie ciążą na mnie te moralne zmazy
I w miękkie prosto strzeliłem Holmesowi
Przysiadł ostrożnie
I wyszeptał dziwacznie "przepraszam, bez urazy"

(Dałem głos mym myślom,
Że nie masz winowajcy skoro wolny wybór to dla mnie jest obca koncepcja
I w miękkie prosto wypaliłem Holmesowi
Przysiadł ostrożnie
I "bez urazy" jakoś tak wstrętnie wyszeptał)


(Wolny wybór, imałem się myśli, i wina idą ręka w rękę
Więc jaki ze mnie grzesznik zatwardziały bez mej woli wolnej
Więc wypaliłem Richardsowi Holmesowi w miękkie
Przysiadł ostrożnie
I "bez urazy" wyszeptał paskudnie upiornie)

Urazy nie żywię, uprzejmie pospieszyłem z ripostą
Nie stygły me skrzydła i oko na celowniku jaśniało totalną pewnością
Na ziemi legł małym kaszelkiem wstrząsany
I głowę jego posłałem w czas przeszły dokonany


Mieszkam w tym miasteczku od trzydziestu lat
I nieobcym dla nikogo
I jąłem ładować klamkę
Komora za komorą


A gdy wycelowałem w pana Brooksa Ptaszyna
To myślałem o Świętym Franciszku i jego wróbelkach
A gdy od mojego gnata poległ jurny Richardson
To znów miałem łeb pełen świętego Sebastiana, skłutego strzałami, w swych męczeńskich wdziękach/na mękach

(A gdy wycelowałem w pana Brooksa Ptaszyna
W myślach moich był Święty Franciszek i jego wróbelków kompania
A gdy znów jurny Richardson padł od mego gnata
Strzały i mękę ujrzałem Świętego Sebastiana)

Rzekłem, "chcę się przedstawić
Że wszyscy przybyli'm rad"
I imię me wykrzyczałem
Gdy dałem susa na bar

Jerry Bellows przymknął oczy, ramionami wzruszył i śmiechem gruchnął
Przyhołubił ciasno swój stołek
A ja niczym cegłą gigantyczną
Przyjebałem mu popielniczką
I łeb rozszczepiłem na dwoje


Blask nieziemski zmienił wzrok w pogorzelisko
Zawiesisty od prawdy duchów i wyroków Boga
Uśmiechnąłem się promiennie do Henry Davenporta
Co się próbował ucieczką salwować

(Zajaśniało po granice zaćmienia światło przeprzedwieczne
Blask sciemniał, lecz nie skrzepł ogień i rzeczy tajne jawnością się oblekły
Uśmiechnąłem się promiennie do Henry Davenporta
Gdy drgnął próbując ucieczki)


Cóż, wtedy z mojej miejscówki ujrzałem
Osobliwość mojego życia
Pocisk wszedł u szczytu klatki
A wylał na podłogę jelita


Cóż, wtedy z mojego przyczółka
Ujrzałem osobliwość nad osobliwości
Pocisk się włamał od góry do skrzyni umrzyka
A wylał jego wnętrzności


I przefrunąłem nad kontuarem
Nie dając nikomu pardonu
Przestrzeliłem na wylot Kathleen Carpenter
Świeżutko rozwiedzioną

A jednak nie byłem od skruchy wolny
Co do każdej się rzeczy garnie
Poprzez głowę po pióra na skrzydłach
Od włosów kruczoczarnych

Pod skruchy ciężarem się moja dłoń ścisnęła
Zamknęła się w klatce bezwłosej, złoconej
Zabiłem Vincenta Westa,
Co siedział spokojnie w fotel wtulony
Cóż, mężczyzna się zmienia w bachora
Gdy mu lufę do głowy przystawić
W czystym stylu egzekutora
Nie będzie oporu stawiać
Więc siedział na swym krześle
Tak tłusty, leniwy, tępy
Rzekłem, "wiedziałeś, że mieszkam przy twej ulicy?"
A on spojrzał spojrzał na mnie jakbym był trochę walnięty

(O w życiu, ja pierdolę
I przycupnął jak pod miotłą mysz
I ryk spluwy gdy szarpnąłem za spust
Prawie wywiał kapelusz na pole)

Rzekł, O, w życiu, to ci dopiero nowiny
I jak mysz pod miotłą przycupnął
I ryk spluwy gdym szarpnął spust
Prawie wywiał kapelusz z meliny

Łaaa!!!


No więc, spotkałem siebie w meandrach zwierciadła
I dokonałem oględzin pieszcząc się wzrokiem miłośnie, powłóczyście
Oto stoi przed wami pewien typ, Oto Człowiek-zagadka
I po drugiej stronie lustra był, rzeczywiście
I była lustrzana pułapka

Me włosy - w skrzydło kruka zaczesane
Me mięśnie - twarde, napięte
I w znak zapytania od kordytu
Koniec spluwy w służbie gorliwej wygięty

Rozejrzałem się wokół
Wodząc wzrokiem pośród pogromu
"Drżyjcie drżyjcie drżyjcie po trzykroć, kto żyw!"
Lecz drżeć nie było już komu

(Rozejrzałem się wokół
"Drżyjcie!", podjąłem w duchu najlepszego patosu
Ale nie czułem posłuchu
Jak martwi nie mają głosu)

(Rozejrzałem się wokół
"Drżyjcie, kto żyw!", zawyłem z rozpędu
Ale echo wiało pustką (but the echo came up empty)
Bo martwi nie słuchają komendy)

(Rozejrzałem się wokół
"Drżyjcie!", zawyłem by się na powrót odnaleźć w mej roli
Ale w powietrzu wisiał tylko zapach prochu
Wszak trupy to banda nieczułych psycholi)

Łaaa!!!

A potem... potem usłyszałem jak syreny policyjne wyją
I szczekaczkę co trzeszczy zawodząc
"Rzuć broń i wyłaź na zewnątrz
Z rękoma z tyłu głowy"

Cóż, sprawdziłem magazynek
Wszystkie kule z wyjątkiem jednej najpewniej musiałem roztrwonić
I ręką, co mi się niemal ludzką zdała
Uniosłem spluwę powoli ku skroni


"Rzuć broń i wychodź i nie próbuj sztuczek
Trzymaj ręce grzecznie z tyłu głowy"
I zrobiłem dokładnie tak jak mnie pouczył
Po tym jak sto razy umarłem w myślach bardzo drobiazgowo

Koło O'Malleya z pięćdziesiąt glin się kręciło
Trzymając nad miejscem zbrodni dozór
"Nie strzelać", skowytałem, "jam człek nieuzbrojony!"
Więc wrzucili mnie do radiowozu

I zabrali mnie precz, z dala od tej krwawej jatki
Za szybą niby z przystani grozy w przeszłość odpływały statki
Rozmył się w jedno ten matecznik zbrodni
Speluna O'Malleya, wozy, mętownia
Sam nie wiedząc kiedy, palce wyłamując ze stawów jąłem odmawiać litanię
Jakby ktoś mi szeptał do ucha wyliczankę otchłani
Byle dalej od tej straszliwej scenerii
Jedno ciało łaaaa! dwa ciała łaaa! trzy ciała łaaa! cztery...

I zabrali mnie precz, z dala od tej krwawej jatki
Za szybą niby z przystani grozy w przeszłość odpływały statki
Speluna O'Malleya, wozy, mętownia
Sam nie wiedząc kiedy, palce wyłamując ze stawów jąłem odmawiać litanię zbrodni
Jakby ktoś mi szeptał do ucha wyliczankę otchłani
Byle dalej od tej straszliwej scenerii
Jedno ciało łaaaa! dwa ciała łaaa! trzy ciała łaaa! cztery...

I zabrali mnie precz, z dala od tego matecznika zbrodni
Jak się zamieniają w smugi zerkałem przez okna
Speluna O'Malleya, wozy, obława, mętownia
Półświadomy, palce wyłamując ze stawów jąłem odmawiać litanię
Jakby ktoś mi dyktował wyliczankę otchłani
Byle dalej od tej straszliwej scenerii
Jedno ciało łaaaa! dwa ciała łaaa! trzy ciała łaaa! cztery...
Ech, O'Manic, O'Manic Bar
Autor opracowania: Cholita Lullaby

Ostatnio wyszukiwane

Teksty piosenek

Wybrane

Teksty piosenek

Wykonawcy

Lista alfabetyczna

Tłumaczenie piosenki O'Malley's Bar - Nick Cave, tekst piosenki oraz teledysk. Poznaj tłumaczenie słów utworu O'Malley's Bar - Nick Cave. Znajdź teledyski, teksty i tłumaczenia innych piosenek - Nick Cave.